Jeśli ktoś myślał, że mieszanki suszonych owoców są mieszane przez jakieś maszyny (a jak tak myślałam) to się myli. Robią to ludzie własnymi rękami. Wysypują kartony takich owoców na blat i własnymi rękami wszystko mieszają i potem znowu do kartonów.
Podobnie jest z jakimiś kostkami daktylowymi. Surowe daktyle odmierza się na wadze równo 302g i wrzuca do maszyny która przekształca je w daktylowe kostki. Nie wiem po co i na co.
Ale…w tym wszystkim najbardziej mnie zaskakuje fakt, że osoby tam pracujące nie mają żadnych rękawiczek, wszystko robią gołymi rękami. Żadnego specjalnego stroju, tylko jakiś fartuch i czepek na włosy. Nikt nie sprawdza czy dobrze umyłeś ręce, nie mówiąc o sprawdzeniu jakiejś książeczki zdrowia czy czegoś podobnego. Nawet paznokcie można mieć pomalowane, a nie powiedziałabym żeby lakier był odporny na takie mieszanie :-)
Załamać się można tymi “zasadami higieny”. A czepiają się polskich standardów. Sanepid tutaj miałby raj :-)
Dlatego raczej nie kupie już suszonych owoców. I tych trójkątnych kanapek też :-) Podobno nie są robione w lepszych warunkach. Bleee
Uwaga na daktyle!!!
4 October, 2007 | Skomentuj