Chwilowo zakupy (w postaci ciuchów, butów…) w Londynie to dla mnie zmora. Ludzi masa, jakby nic innego nie robili oprócz zakupów. Poza tym panuje tu, jak dla mnie, dziwna moda. Wszędzie widzę falbanki, koronki, bufiaste rękawy, w dodatku w przedziwnych wzorkach. Jak już mi kolor i krój podpasuje, to materiał nie ten. A o butach już nie wspomnę.
Ale w tym wszystkim jest jeden dość ważny plus…wchodząc do sklepu nie mam żadnych kompleksów, bo na wieszakach najwięcej wisi ubrań w rozmiarze 40 i wyżej :-) .Więc jeśli chodzi o zakupy z tego punktu widzenia, to są one czystą przyjemnością…biorę do przymiarki rozmiar 38, a tu się okazuje że za duży. Tak jak w Polsce sięgałam od razu po 38 (a nawet 40), tak tutaj zaczynam i czasem kończę z rozm. 36 :-)
Rozmiar 36
5 June, 2007 | Komentarze: 3
zazdroszcze, ja to chyba do 46 dojade za pare miesiecy :) :(
Ty teraz nalezysz do innej kategorii wagowej :-) Poza tym teraz Ci wszystko wolno bez jakichkolwiek wyrzutów, wiec jedz i jedz bez patrzenia na rozmiar :-)
Hehe :) Bo u nas taka beznadziejna rozmiarowka :P Ja to bym musiala z 32 miec tam pewnie :P