– Nie będziesz nosić obrączki na co dzień?
– I co jeszcze? Nosić nazwisko męża? Nie przesadzajmy.
– To po co bierzesz ślub?
– Marzę o tym, żeby móc powiedzieć, odbierając telefon: “Chwileczkę, już daję męża”
źródło “Bądź paryżanką gdziekolwiek jesteś”
Nie nie, o ślubie nie zapomniałam. W czasie urlopu w Polsce byłam na pierwszych przymiarkach sukni ślubnej. Po 2 godzinach i przymiarkach około 20 sukienek wybrałam ostatnią. I jestem w szoku, bo to był pierwszy salon, do którego poszłam. I kupiłam taką, jaką chciałam. I bezą napewno nie będę:) Zaliczka zapłacona, sukienka będzie za jakieś 5 miesięcy (zapewne z Londynu jedzie:)).
Zamówiłam też próbki torta. Niestety cukiernia mnie trochę rozczarowała. Pomijam, że torty były niezbyt dobre, a biszkopt to taki klejuch, ale jak można nie podpisać próbek? Na szczęście tort nie powalił mnie na kolana i nie musiałam się aż tak denerwować brakiem karteczek.
Tak samo rozczarowałam się próbnym makijażem. Miał być delikatny, lekko rozświetlający oko, a wyszłam z 10 lat starzej, z czarną grubą krechą. W dodatku liczyłam na efekt photoshopa jeśli chodzi o moje sińce pod oczami, ale o to chyba muszę poprosić fotografa:)
Zresztą fotografa mamy tak dobrego, że po co ja się martwię makijażem:)
Obrączki też wybrane i przymierzone. Ale jeszcze nie zamówione. Też trzeba czekać z 6 tygodni.
Napewno wszystko jakoś zgrasz :D tym bardziej, że suknia już dobrana :) tort wydaję mi się najmniej ważny, bo przecież zjedzą i tyle ;) ale o makijaż musisz koniecznie zadbać :) pozdrawiam!
O suknie się najbardziej martwiłam, więc największy stres z głowy. A do makijażu zrobie jeszcze jedno podejście, muszę się czuć w nim jak ja:)
Odkrylam Twoj blog nie dawno i bardzo lubie tu wracac:) Pozdrawiam z Londynu
Strasznie miło to słyszeć. Będę miała większą motywację do regularnego pisania:)