od kupowania książek i kosmetyków. Walczę z tym :-) Z kosmetykami jest jakoś lepiej, bo starczają na dłużej – udaje mi się pohamować przed kupnem następnego kremu, jak na półce stoją już dwa.
Gorzej z książkami, bo czasem są na jedną noc :-P Nie sprawia mi frajdy czytanie po angielsku (choć powinnam). A książki polskie niestety tylko w księgarniach. Brakuje mi biblioteki – tzn jest jedna na drugim końcu Londynu. Ale planujemy przeprowadzkę, więc tym bardziej nie będę tam zaglądać.
Moja lista książek znowu jest dość długa. Na szczęście idą święta, a ja w przebłyskach byłam nawet grzeczna :-)
Ale i tak mnie kuszą Wichrowe Wzgórza – nie wiem jak to się stało, że jeszcze tego nie czytałam. Zresztą tak samo jak Przeminęło z wiatrem.
Przydałaby się jakaś biblioteka online.
Też mam słabość do obu :) Z tym, że książki to muszę sobie sama zamawiać, nawet jako prezent, bo P przecież ani be, ani me po polsku :P
Nigdy też jeszcze się nie zabrałam, żeby czytać po angielsku – zawsze mam od groma czytania po polsku :) Może jednak zacznę, bo P mówi, że wczoraj mówiłam przez sen – po angielsku!!! :D
A dokąd ta przeprowadzka?
Zawsze w swojej wish liscie mozesz konkretne linki wklejac:) A po co ci ksiazki angielskie jak ty i w pracy i w domu non stop po ang? Ty to wlasnie lepiej po polsku czytaj bo niedlugo zapomnisz:P
A co do wyprowadzki to chcemy uciec z Londynu, a przynajmniej z centrum – jak sie dalej nie uda.
W sumie to i racja, ale muszę coś przeczytać po angielsku, choćby po to, by się przekonać, czy potrafię :)