Czyli sposób na kurczenie się spodni:)
Od razu mówię, że “szał Chodakowskiej” mnie nie dopadł:) Choć kilka razy próbowałam pokonać Skalpel czy Killera. Ale jak wiadomo słabo z moją silną wolą.
Za dużo ostatnio było u mnie pizzy, za którą w sumie nie przepadam, ale ładnie pachnie i sama się robi:) Do tego słodycze, bo są dobre na wszystko…no prawie wszystko. No i zima idzie, chora byłam i jak na złość jeszcze spodnie się kurczą. Dlatego postanowiłam, że czas poprawić jadłospis.
A że nie mam czasu na wymyślanie codziennie co tu jeść postanowiłam poszukać inspiracji, czyli gotowych przepisów. I tak wpadła mi w ręce książka “Zmień swoje życie z Ewą Chodakowską. 30 dni minut treningów przepisów”, czyli czarno na białym co jeść i ile. Ćwiczenia akurat mnie mniej interesują, bo zamierzam dalej biegać (chwilowo tylko mam zakaz po chorobie..ahhh).
Niektóre potrawy (jak np ryby) się nie sprawdzą i będą wersją weekendową. Jakoś nie wyobrażam sobie podgrzewać ryby w mikrofali i rozsiewać po całym biurze ten jej zapach:) W poprzedniej pracy był taki jeden, co ciągle rybę jadł i nie było to miłe doświadczenie dla otoczenia. W czasie jego lunchu mój wiatrak chodził pełną parą, nieważne czy zima czy lato…byle ten smród odleciał:) Swoją drogą ciekawe czy dalej tak jest?:)
Jutro pierwszy dzień. Muesli z kiwi; kurczak z makaronem, fasolką i sałatką; na kolacje sałatka Cezar. Do tego 2 przekąski do wyboru. A gdzie słodycze???:) Jakąś czekoladkę napewno uda mi się wcisnąć:)