Weekend mogę uznać za udany. Poleniuchowałam, ale i trochę zrobiłam. Fakt, że zaplanowane sprzątanie nie wypaliło, ale (niestety) to i tak nie ucieknie.
Pogoda dopisała, więc wskoczyliśmy na rowery i 528kcal spalone. Dzisiaj godzinny spacer, w piątek marszo-bieg 5km z pracy…jestem zadowolona z siebie:)
A jutro planuje rowerem śmignąć do pracy.
W kuchni odkryłam, że blender nadaje się do zmielenia mięsa, przynajmniej kurczaka. Tym sposobem zagościły u nas gołąbki z kaszą gryczaną i kurczakiem, zawijane w kapustę pekińską. A na zakończenie weekendu zrobiłam bułki orkiszowe na słodko. Właśnie wyszły z pieca, ale kawałek ugryzłam i pyszne są. O dziwo dość puchate jak na mąkę orkiszową.
Przepis jest z programu “Rewolucje na talerzu”, który dopiero wczoraj odkryłam. Uwielbiam programy kulinarne, które pokazują jak ugotować zdrowo, szybko i pysznie:)
A teraz kilka zdjęć…
Bułki orkiszowe z miodem i suszonymi owocami, prosto z pieca…mniamm
Moje wczorajsze śniadanie – kanapka BLT – wspomnienie z San Francisco, zrobiona przez nie-męża. Pychota.
Wczorajszy obiad – grilowany stek, też zrobiony przez nie-męża…wiem, dobrze mi:)
A tu kręcą akcje do jakiegoś filmu/serialu. Zaraz obok naszego bloku. Zadyme zrobili:)