W któryś dzień wypożyczyliśmy samochód i pojechaliśmy na drugą stronę wyspy. Dorwaliśmy takie niebieskie cudo, które jeździło jak traktor, a otwierany (a raczej nie zamykany) dach robił za klime. Nie mam nic przeciwko pootwieranym oknom w samochodzie, pod warunkiem że nie wpadają przez nie i nie dziabią mnie osy/pszczoły.
Wybrzeże na wyspie jest śliczne. Czysta woda i góry tworzą piękny widok. Ale większość terenów jest tam chyba piaszczysta. Mało zieleni, wszystko wysuszone. Ktoś nam powiedział, że nie padało tam chyba od marca.
Jazda samochodem w Grecji to prawie jak sport ekstremalny. Wąskie drogi, zakręty i niezbyt czytelne znaki drogowe.
Bez GPS i mapy łatwo było zboczyć z drogi.
Przeprawa przez góry, na drugą stronę wyspy. Nasz traktorek jakoś dawał radę pod górkę
Już widać cel naszej podróży – Porto Vromi
Na miejscu wypożyczyliśmy rower wodny i na 1.5 godz zapuściliśmy się w głąb morza. Było to lepsze niż jakaś wyprawa statkiem wypchanym turystami.
Tam był nasz punkt startowy.
Opłynęliśmy lokalne jaskinie
Widzieliśmy twarz Posejdona. To jedyne zdjęcie z nim, więc musiałam siebie wyciąć, żeby nie popsuć całego efektu :-)
A tutaj moja chwila sławy. Nawet na takim odludziu nie ma chwili spokoju. A swoja drogą ci ludzie musieli się wkurzyć jak chcieli sobie sfotografować Posejdona, a tu mieli uśmiechniętą gębulę Oli :-P
Potem przepływaliśmy na drugą stronę zatoki. I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie ten statek (gigantyczny statek) płynący prosto na nas, gdy byliśmy na samym środku. Nigdy tak szybko nie pedałowałam. Nie miałam czasu nawet zdjęcia pstryknąć. Nie przypuszczałam nawet, że takie bydle może sie zmieścić do tej zatoki.
A tu zdjęcie z góry, jaki dystans musieliśmy pokonać. Te dwie zatoczki po przeciwnych stronach. Płynęliśmy z tej lewej do prawej.
A przed tym całym incydentem, przez który mało co zawału nie dostałam, w tej zatoczce po lewej stronie, dostałam właśnie dożywotnie prawo do publikowania zdjęć Bartka :-D
Teraz mam mniejsze szanse na zostanie starą panną… hmmm który to palec???
Ten statek poprostu nie mógł mnie przepłynąć (hmm przejechać?) po paru minutach posiadania pierścionka :-)
Dalej pojechaliśmy zobaczyć wrak statku z góry. Myślałam, że on będzie pod wodą, ale okazało się, że taki sobie złom stał na plaży.
I na koniec tej opowieści kolejny widok