…czyli zaczęło się…ustaliliśmy datę ślubu! Dwa lata nam to zajęło:) Czasu niby dużo, bo dopiero za rok, ale znając życie zleci szybciorem.
Jako osoba zorganizowana (tak, to ja:)), która nie lubi robić wszystkiego na ostatnią chwilę od zaraz zaczęłam planować, wymyślać, szukać, zamawiać. Wszystko mam już mniej więcej w głowie (sama nie wiem jakim cudem, bo od zawsze byłam osobą anty-ślubową; musiałam podświadomie to planować już od dawna:))
Weseliska na 200 osób nie będzie, sukienki-bezy też nie, pana grajka z głupimi zabawami tym bardziej nie:) I planujemy wszystko sami. No zobaczymy jak to wyjdzie. Zwłaszcza, że towarzystwo mieszane…niech no pomyślę…Polska, Anglia, Nowa Zelandia, Australia, Grecja, Francja, Portugalia, ooo i Kolumbia:) Zapowiada się ciekawie:)
Ostatnimi dniami siedzę w necie i przeglądam te wszystkie ślubne gadżety. I im więcej odkrywam, tym więcej chcę mieć:) Lista “to-do” zrobiona, dodaje tylko kolejne rzeczy. Sala zarezerwowana. Hmmm tylko z księdzem nie gadaliśmy:) Ale przecież jeszcze jest masa czasu.
Także na bloga wpada nowy tag “ślub” i będę wrzucać te wszystkie cool wynalazki. Bo takie są fajne, że aż mam potrzebę podzielenia się z tym ze światem:)
Gratulacje!! W Polsce bedzie wesele czy tutaj?
Dzieki! W Polsce bedzie. Co troche utrudnia organizacje. Dobrze, ze internet jest i wszystko mozna online kupic. Ale i tak kilka weekendow bedzie trzeba poswiecic na wyjazdy do Polski.
Podziwiam, ja nie wiedziałabym nawet od czego zacząć :) I z niecierpliwością czekam na relacje z postępów :)
Na twoim miejscu też bym nie wiedziała:) U nas prościej. W sumie to, co powinno być jak najszybciej zarezerwowane już jest zrobione. No oprócz księdza:)